piątek, 30 stycznia 2015

Zataczając koło

Znowu się pogubiłam. Robię rzeczy, których żałuję. Wypowiadam słowa, którymi ranię. 
Odpycham ludzi, a tak bardzo potrzebuję miłości. I znów zamykam się w sobie. 
Kolejny raz nienawidzę siebie za to jakim człowiekiem się staję. Chcę mniej ranić, mniej się przywiązywać. Stawiać granice i umieć samej sobie odmówić. Chcę stanowczo mówić: "przestań tęsknić" i robić to. 
Czasami jest tak, że siedzę cicho, gdy wszystko we mnie krzyczy. 
Czasem nie potrafię przyznać się do błędu - bo tak łatwiej. Czasem mówię nie, chcąc powiedzieć tak.
Szukam wciąż siebie i wciąż się gubię.



poniedziałek, 26 stycznia 2015

Po chwilowej nieobecności

Ostatnio sporo czasu mnie nie było, ale w końcu podłączyli nam internet, więc mogę wrócić do blogowania. Przede wszystkim to jest u nas masa śniegu, przez co dużo czasu spędzam poza domem. Mam w planach ulepienie pierwszego bałwana tej zimy, ale jakoś nie mogę się do tego zabrać. Poza tym to przez ostatnie dwa tygodnie strasznie polubiłam tą szkołę i nie żałuję, że się tu przepisałam. Zdałam egzamin z języka francuskiego i ogólnie oceny na I semestr mnie zadowalają. Nie ukrywam, że mogło być trochę lepiej, ale jeszcze mamy II półrocze, więc nic straconego. W sumie został nam tydzień szkoły, a potem dwa tygodnie ferii zimowych. Nie mam w planach nic poza tym, że biorę do siebie Amelę na pierwszy tydzień, żeby Aga miała trochę więcej czasu dla siebie. Poza tym to jakoś się układa, choć czasem bywają gorsze dni. W sobotę cały dzień spędziliśmy u babci, a wczoraj po południu byłam u Ameli. Zabrałam ją z Agatą na sanki i świetnie się bawiłyśmy. Do nowego mieszkania też już przywykłam. Nawet lepiej się tu czuję niż w tamtym mieszkaniu, więc na razie jest dobrze.

Zdjęcia z ostatnich dwóch tygodni :D










Zdjęcia podesłane od Agaty z wczoraj. (Są takie sobie, ale zawsze coś)





Pozdrawiam :*

sobota, 10 stycznia 2015

Streszczając^^

Przez ostatni tydzień za dużo się u mnie nie działo, a jednak szybko zleciał. W poniedziałek jechałam z Moniką i Agatą na miasto po podręczniki. Wstąpiłyśmy też na godzinkę do taty na szpital, bo miałyśmy czas do autobusu to czemu nie. We wtorek sporo czasu spędziłam na dworze. Naszła mnie ochota, żeby pobawić się trochę w śniegu, trzeba było wykorzystać jakoś ten ostatni dzień wolnego. Środa - pierwszy dzień w nowej szkole. Chyba nigdy nie czułam się bardziej zestresowana i zagubiona. Tam wszystko wygląda zupełnie inaczej. Dopiero jak poznałam się z dziewczynami z klasy to łatwiej mi było się odnaleźć. Niemiecki to jest chyba najgorsza rzecz w tej szkole, bo nigdy się go nie uczyłam, ale poza tym to jest nawet okej. No i nie ma tu tak dużo zajęć przygotowujących do egzaminów jak było u nas, więc nie trzeba do późna siedzieć w szkole. W czwartek i piątek było dużo lepiej, wszystkich z klasy już znałam, wiedziałam gdzie co jest, więc nie było już tego stresu. Ogólnie to nie jest tak źle jak myślałam wcześniej i mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaję do nowego otoczenia.




piątek, 2 stycznia 2015

Sylwestrowo

Sylwestra spędziliśmy całą rodziną wraz z sąsiadami na naszym nowym mieszkaniu. Było świetnie, przez większość czasu bawiłyśmy się z Darkiem. Na początku jak pani Kasia go przyprowadziła to trudno było nam się z nim dogadać, bo on jest głucho-niemy. Szybko jednak znaleźliśmy na to sposób, bo jest w naszym wieku. Najpierw graliśmy balonami, ale po dwóch godzinach nie było już po nich śladu. Wszystkie popękaliśmy, ale zabawa się nie skończyła. Podzieliśmy się na grupy, zaczęliśmy zbierać ich szczątki i wrzucaliśmy je sobie pod ubrania, było mega zabawnie. Potem trochę lepiej się poznaliśmy pisząc między sobą na kartkach, po czym poszliśmy coś zjeść. Pan Bogdan opowiadał nam kawały, a pani Kasia nauczyła nas mówi parę słów w języku migowym. O północy otworzyliśmy szampana, złożyliśmy sobie życzenia i poszliśmy na dwór poszczać fajerwerki. Po powrocie Irek zaciągnął mnie do tańca. Mimo, że nie lubię tańczyć to dałam się namówić. Potem do 1 w nocy tańczyłyśmy z Darkiem. Jak sąsiedzi poszli do domu to zabawa wcale się nie skończyła, nadal świetnie się bawiliśmy.
***
Na drugi dzień wstałam o 11.00, dziwnie się czułam, bo na ogół wstaję z rana. Jako, że Irek i pan Bogdan pili mnie przypadł zaszczyt, żeby zawieźć ich do sklepu na miasto. Umiem świetnie jeździć, ale to było mega stresujące tak bez prawka i jak mi się patrzyli na ręce. Mimo to jeżdżenie zawsze sprawia mi wielką frajdę i w kwietniu mam zamiar iść zdawać na prawo jazdy.
Jako, że większość czasu jestem teraz na nowym mieszkaniu, będę tu rzadziej zaglądać, bo nie mamy jeszcze internetu. Zdecydowałam również, że do końca roku szkolnego będę chodzić tu do szkoły, bo jednak dojeżdżanie do tej co teraz chodziłam sprawiałoby mi problem. Nie będzie mi łatwo się przyzwyczai, ale jestem dobrej myśli. 
***
W ostatnim czasie dużo tu jeszcze w Bełku pozwiedzałam, żeby mieć rozeznanie w terenie. Ogólnie tu jest do wszystkiego daleko, ale może to nawet lepiej, bo mamy ciszę i spokój. Mamy dużo placu koło domu, więc również sporo miejsca, żeby szaleć. W każdym razie nudno to tu na pewno nie będzie.