Przez ostatni tydzień za dużo się u mnie nie działo, a jednak szybko zleciał. W poniedziałek jechałam z Moniką i Agatą na miasto po podręczniki. Wstąpiłyśmy też na godzinkę do taty na szpital, bo miałyśmy czas do autobusu to czemu nie. We wtorek sporo czasu spędziłam na dworze. Naszła mnie ochota, żeby pobawić się trochę w śniegu, trzeba było wykorzystać jakoś ten ostatni dzień wolnego. Środa - pierwszy dzień w nowej szkole. Chyba nigdy nie czułam się bardziej zestresowana i zagubiona. Tam wszystko wygląda zupełnie inaczej. Dopiero jak poznałam się z dziewczynami z klasy to łatwiej mi było się odnaleźć. Niemiecki to jest chyba najgorsza rzecz w tej szkole, bo nigdy się go nie uczyłam, ale poza tym to jest nawet okej. No i nie ma tu tak dużo zajęć przygotowujących do egzaminów jak było u nas, więc nie trzeba do późna siedzieć w szkole. W czwartek i piątek było dużo lepiej, wszystkich z klasy już znałam, wiedziałam gdzie co jest, więc nie było już tego stresu. Ogólnie to nie jest tak źle jak myślałam wcześniej i mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaję do nowego otoczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz