niedziela, 15 lutego 2015

Walentynki

Jeszcze w piątek myślałam, że Walentynki spędzę czytając w samotności jakąś książkę, pójdę do Agaty, jak  to zazwyczaj, gdy nie najlepiej się czuję, bądź też po prostu siedząc w domu i nic nie robiąc. Ale wbrew pozorom okazało się, że to był jeden z lepszych dni w ostatnim czasie, czego się nie spodziewałam. Już z rana byłam w świetnym humorze, bo chodząc z kuchni do swojego pokoju i z pokoju do kuchni słyszałam jak Gresor gra audycję na radiu. Może to dobrze, że mama akurat go słuchała, bo to było miłe uczucie po tak długim czasie znów usłyszeć jego głos. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo się za tym stęskniłam. Później wszyscy  pojechali z tatą do Agaty, a ja zostałam z mamą w domu. Sądziłam, że to będzie świetna okazja, żeby zrobić coś razem i  się do siebie zbliżyć, bo ostatnio nie najlepiej się dogadywałyśmy. I wcale się nie myliłam. Poszłyśmy razem na spacer, bo była ładna pogoda, upiekłyśmy wspólnie ciasto i przegadałyśmy praktycznie cały dzień. Wieczorem dostałam jeszcze od Moniki i Eweliny walentynki i ruszyło mnie to, że w jednej  z nich pisało w środku: "i żebyś już nigdy nie była smutna". Nie sądziłam, że ktoś się tym w ogóle przejmuję, więc byłam mile zaskoczona. Teraz śmiało mogę stwierdzić, że to był udany dzień i mam nadzieję, że wy również miło go spędziliści. 
***
Dziś ostatni dzień ferii, więc trzeba go dobrze wykorzystać :D W sumie to cieszę się, że już się kończą, bo stęskniłam się za chodzeniem do szkoły.  
Miłego dnia:*

piątek, 13 lutego 2015

Piątek 13-go

Wierzycie, że piątek 13-go przynosi pecha? Że zbicie lustra wróży siedem lat nieszczęścia, bądź też w różne inne przesądy? Ja osobiście uważam, że to stek bzdur. Przecież wszystkie nieszczęścia i przykrości, które nas w życiu spotykają nie zależą od tego jaki mamy dzień, czy wstaliśmy lewą nogą, przeszliśmy pod drabiną czy cokolwiek innego. Przyczyna tkwi tylko i wyłącznie w nas samych, w naszym postępowaniu. To od nas zależy jak potoczy się nasze życie. Jeśli coś ma się zdarzyć to i tak się wydarzy, niezależnie od wszystkiego. 
***
Mój dzisiejszy dzień faktycznie zaczął się pechowo, bo miałam z rana jechać do Marka, a zaspałam na autobus. Przez całe ferie chciałyśmy, żeby do nas wpadł, ale był nieugięty i nie dał się namówić. (W sumie to się nie dziwie. Też mi się nigdy nie chce jechać do niego taki kawał, zwłaszcza jak jest zimno}. Ale akurat jak ja w końcu się zdecydowałam i ugadaliśmy się na dziś, że pojadę to musiałam zaspać. Ale doskonale wiem, że to nie przez to, że mamy piątek 13-go, tylko dlatego, że wczoraj do późna w nocy oglądałam z dziewczynami film. W sumie nic straconego, bo przełożyliśmy to na niedzielę. Jutro nie będę mu przeszkadzać, bo są Walentynki i na pewno ma jakieś plany. Ale poza tym to miałam świetny dzień, więc nie warto się przejmować tymi wszystkimi przesądami, bo nie warto.
***
A tak odbiegając od tematu to chciałam podziękować Monice za wczorajszy dzień. Za tą naszą szczerą rozmowę o "marzeniach" (o ile można to tak nazwać). Za tą masę śmiechu przy wspólnym robieniu faworków, zwłaszcza jak co chwilę sypałaś Ewelinie mąką w twarz (te jej oburzenie heh i te bezsensowne teksty o cieście na pierogi haha). Żeby się nie rozpisywać to po prostu dzięki za wszystko:* Kocham Cię i mam nadzieję, że będzie więcej takich dni jak wczoraj.

P.S. Życzę wszystkim udanych Walentynek <3

niedziela, 8 lutego 2015

Kartki walentynkowe

Pierwszy tydzień ferii za nami. Nie należał do najlepszych, ale przynajmniej szybko zleciał. 
Dziś cały dzień spędziłam u Agaty. Wybrałam się do niej z raza i teraz wiem, że to był błąd, bo przemarzłam. Nie dość, że sypał śnieg to jeszcze strasznie wiało. A jak się idzie przez teren niezabudowany to już w ogóle, myślałam, że mnie zwieje. Ale w sumie to było miło. Pogadałam trochę z tatą, bo u niej był. Zostałam wycałowana przez Amelę jak nigdy. Jak spytałam za co to, to mi powiedziała, że za to, że do niej przychodzę. To było  takie słodkie. Do domu to już wracałam autobusem, bo nie miałam zamiaru znów marznąć tak jak rano i było już późno.
Wczoraj za to wzięło mnie na robienie kartek walentynkowych. Osobiście nie lubię święta, jakim są Walentynki. Może dlatego, że wszystko co z nim jest związane wydaje mi się być takie słodkie, że aż za słodkie. Lubię za to ten zwyczaj, że obdarowuje się bliskich kartkami, wyznając swoje uczucia. Zawsze się w to bawiłam i w tym roku też nie mam zamiaru z tego zrezygnować. Poza tym to jakoś specjalnie go nie obchodzę. Po części może dlatego, że nie mam z kim. Czasem się zastanawiam czy jakbym z kimś była to spoglądałabym na to święto jakoś inaczej? Chyba nie warto sobie zaprzątać myśli takimi głupotami.





A co z drugim tygodniem ferii? Sama nie wiem, zaprzestałam planowania czegokolwiek, bo zazwyczaj nic mi z tych planów nie wychodzi, więc szkoda na to czasu. Jedyne co wiem to to, że muszę nauczyć się na sprawdziany, dokończyć czytać lekturę i nie popaść w jeszcze większego doła niż mam teraz.

wtorek, 3 lutego 2015

To i owo

Ostatnio czuję się jakoś dziwnie. Ciągle chodzę przygnębiona. Czytam z nudów książki, bo nie wiem co ze sobą zrobić. Moją głowę zaprzątają tysiące myśli i masa pytań, na które nie mam odpowiedzi. Nie mogłam wziąć Ameli na ferie, bo mama się nie zgodziła. Ostatnio się z nią w ogóle nie mogę dogadać. 
Chciałam, żeby dziś było trochę lepiej, więc ulepiłam w końcu bałwana, żeby poprawić sobie humor. Chłopcy mi trochę pomogli i nawet poczułam się lepiej. Wyszedł trochę krzywy i niekształtny, ale bynajmniej się uśmiechał. Dałam mu nawet szalik, żeby nie zmarzł heh. Nazwaliśmy go Zbysiu :D te imię bardzo nam do niego pasowało. Teraz stoi sobie na dworze i jest taki samotny jak ja.



Zbysiu