Jeszcze w piątek myślałam, że Walentynki spędzę czytając w samotności jakąś książkę, pójdę do Agaty, jak to zazwyczaj, gdy nie najlepiej się czuję, bądź też po prostu siedząc w domu i nic nie robiąc. Ale wbrew pozorom okazało się, że to był jeden z lepszych dni w ostatnim czasie, czego się nie spodziewałam. Już z rana byłam w świetnym humorze, bo chodząc z kuchni do swojego pokoju i z pokoju do kuchni słyszałam jak Gresor gra audycję na radiu. Może to dobrze, że mama akurat go słuchała, bo to było miłe uczucie po tak długim czasie znów usłyszeć jego głos. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo się za tym stęskniłam. Później wszyscy pojechali z tatą do Agaty, a ja zostałam z mamą w domu. Sądziłam, że to będzie świetna okazja, żeby zrobić coś razem i się do siebie zbliżyć, bo ostatnio nie najlepiej się dogadywałyśmy. I wcale się nie myliłam. Poszłyśmy razem na spacer, bo była ładna pogoda, upiekłyśmy wspólnie ciasto i przegadałyśmy praktycznie cały dzień. Wieczorem dostałam jeszcze od Moniki i Eweliny walentynki i ruszyło mnie to, że w jednej z nich pisało w środku: "i żebyś już nigdy nie była smutna". Nie sądziłam, że ktoś się tym w ogóle przejmuję, więc byłam mile zaskoczona. Teraz śmiało mogę stwierdzić, że to był udany dzień i mam nadzieję, że wy również miło go spędziliści.
***
Dziś ostatni dzień ferii, więc trzeba go dobrze wykorzystać :D W sumie to cieszę się, że już się kończą, bo stęskniłam się za chodzeniem do szkoły.
Miłego dnia:*